W okresie przedświątecznym jak każdy inny człowiek mieszkający na tej planecie wpadłam w szal zakupów. Pieniędzmi szastałam na prawo i lewo. sama nawet nie wiem ile tak naprawdę wydałam i czy było warto. Obdarowywać innych po prostu kocham, a rozpieszczać mojego jedynaka uwielbiam.
Przeprowadziłam przed Świętami ciekawa konwersacje z koleżanką po fachu, która jest angielką. Z dumą opowiadała o prezentach, które kupiła swojemu rocznemu dziecku, a naliczyła ich PIĘTNAŚCIE. Do tego doszły prezenty od dziadków (w tym flat screen TV do jego pokoju), cioć i reszty rodziny. Kiedy powiedziałam jej, że JJ od nas rodziców dostanie tylko dwa prezenty, to z niedowierzaniem wytrzeszczyła oczy i stwierdziła "You are joking, right?" Oczywiście nie żartowałam. JJ dostał od nas hulajnogę z kaskiem i ciężarówkę w której może przewozić resoraki. Obie zabawki były zakupione rozmyślnie i dopasowane do jego preferencji i gustów.
Kocham swoje dziecko i dala bym mu gwiazdkę z nieba jeśli była by taka możliwość, ale nie zamierzam kupować zabawek, tylko po to by pochwalić się ilością prezentów pod choinką. Chce by JJ doceniał każdy otrzymany prezent i znal jego wartość. Nie po to daje dziecku prezent, by pochwalić się nim na facebook'u, ale po to by rozwijał jego umiejętności, wyobraźnie, kreatywność, a co najważniejsze był right up his street. Chcę by moje dziecko znało wartość pieniądza i wiedziało, że nic nie spada za darmo z nieba lub nie rośnie na drzewach.
Cena jak dla mnie nie gra roli. Jeśli widzę zabawkę, która spodoba się Kubie to ją kupie, ale zachomikuje gdzieś w domu i prawdopodobnie będzie musiał poczekać na jakąś okazje (typu urodziny, dzień dziecka) by ją dostać. Chyba, że natrafi się okazja tak jak na przykład konik na biegunach zakupiony w sh za jedyne £6 czyli na nasze jakieś 30zl i wiem, że w danej chwili sprawi dziecku wiele przyjemności. Kto jak kto, ale dziecko nie kłamie. Dla niego nie liczy się ile dany prezent kosztował i w jakim sklepie został zakupiony. I mimo tego, że po Świętach po domu pałętało się mnóstwo nowych zabawek, to dzieci o konia bić się uwielbiały.
JJ: Piżamka - Next; onesie - George
Opis jest świetny. Zgadzam się z nim jak najbardziej...
Zdjęcia piękne, uwielbiam taki klimat ! 

ReplyDeletePozdrawiam ! :*
Ciesze sie, ze nie tylko ja tak mysle. Pozdrawiam
DeleteBardzo zdrowe podejście. Też tak praktykuję ;)
BOMBA!
ReplyDeleteTrzy dychy za takiego fajnego konia?
Prawie za darmo go dawali, wiec jak sie tu nie skusic.
Deleteale rumak
nie pogadasz 
ReplyDeleteHania uwielbiała zastosowanie tego konika jako pchacza
Nawet teraz w domu tak ze swoim wózeczkiem nie gania! hehe
ReplyDeleteHehe no to go Wam przyslemy jak chcecie, co?
DeletePiękne zdjęcia:) a koniki na biegunach są rewelacyjne:)!
ReplyDelete:) Koniki na biegunach to klasyka piekna
U nas narazie Marysia zamiast na koniu "na baranach" tate ujezdza ;)
ReplyDeleteMoje bawiły się konikiem całe 3 dni
ReplyDeleteNie bardzo rozumiem potrzebę kupowania dzieciom góry prezentów. Czy w ten sposób ktoś chce kupić dziecięcą miłość, czy co? U nas po jednym prezencie.
Popieram takie podejscie. Super
DeleteGenialny konik i jak idealnie pasuje do Synka
widać ile radości Mu sprawia bujanie się na koniku.
ReplyDeletePiękne zdjęcia.
http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
Do pizamki mu sie dopasowal ;)
Deleteświetny ten konik jacie!!!:D i matka masz zdrowe podejście, zupełnie takie jak ja ;))
ReplyDeletepozdrawiamy www.kacikkuby.blogspot.com
Ja do tej pory robiłam Filipowi prezenty bez okazji, ale z czasem trzeba będzie i nad tym zapanować;)
ReplyDeleteBoski konik;)
Drobnostki kupujemy na codzien. W prezenty nie wliczam ubran, sprzetu do malowania, ksiazeczek itp. zakupywanych od czasu do czasu, ale wieksze i drozsze przedmioty.
DeleteO, czyli nie jestem taką wyrodną matką, która dziecko swoje obdarowuje droższymi prezentami tylko od okazji. Na drobiazgi pozwalamy sobie częściej i przynajmniej w takim systemie "prezentowania" łatwiej zachować umiejętność uciechy z rzeczy niewielkich.
ReplyDeleteI ja tak samo robię, przeważnie jak na jakiejś promocji upoluję zabawkę na którą się czaiłam to i tak ona czeka na okazję specjalną ;) Później się te prezenty bardziej docenia jak są dawane z jakichś okazji a nie ot tak na co dzień
No i kupowania góry prezentów nie rozumiem, choć sama uwielbiam kupować zabawki to się powstrzymuję, od nas na gwiazdkę też były dwa prezenty, jesienią na urodziny zresztą tak samo 
ReplyDeleteKonik jest cudowny ! Ja też nie jestem za kupowaniem dzieciakom nieskończonej ilości zabawek pod choinkę ( i nie tylko ). Dziecko nie wie ile coś kosztowało, czy jest markowe czy nie, ale wie czy dana rzecz się mu podoba czy też nie
Jak moje dzieciaki dostawały kilka prezentów to rozpakowując drugi już zapominały o pierwszym i to było totalnie bez sensu, dlatego zmieniłam politykę. Pozdrawiam, Mama A.
ReplyDeleteZgadzam się w zupełności z takim rozsądnym podejściem:) Wiele zabawek rodzice kupują bardziej by zadowolić własne potrzeby posiadania...niż potrzeby zabawy i rozwoju swoich dzieci...A dziecko tymczasem od przesytu rzeczy...jest znudzone, a potem samych rodziców głowa boli jak nadążyć za rosnącymi wciąż potrzebami;) Konik jest świetny - takie okazje należy zawsze wykorzystywać...a radość dzieci - bezcenna! Pozdrawiam gorąco!
ReplyDeleteNapisałaś bardzo mądrą rzecz i myśle ze powinna być napisana wielkimi literami. Konik jest super, a JJ uroczy
ReplyDeleteTeż myślałam o koniku na biegunach, ale u nas każdy wolny m2 na wagę złota. Mamy małe mieszkanie i wiele zabawek musimy sobie odpuścić. Na szczęście u dziadków mamy duże przestrzenie do zabawy ale tam są prawdziwe zwierzęta. Pozdrawiamy http://mroznytrojwymiar.blogspot.com/
ReplyDelete