1 Urodzinki Kubusia!!!

Urodzinki Kubulka swietowalismy przez cale dwa tygodnie. Jedzenia bylo tak duzo, ze wszystkiego nie dalo sie do Swiat dojesc. Doslownie gorzej niz po weselu. Kuba zdziwil sie niezmiernie kiedy mama podpalila swieczke na jego wozie strazackim. Dmuchnac sam nie potrafil (podziwiam wszystkie roczniaki, ktore potrafia dmuchac swieczki), wiec honory dmuchania przeszly na mamusie. Zadowolony solenizant klaskal za to w dlonie i krzyczac HURRAY podnosil je wysoko w gore. Potem oszolomiony szczesciem i slawa, indianina udawac zaczal wydajac plemienne dzwieki i smiejac sie przy tym pod noskiem. Szkoda tylko, ze calosc nie zostala filmowana, bo byl by z tego swietny film, z ktorego mozna by sie bylo smiac jeszcze przez kilka lat. Nie wiem nawet kiedy z mojego malenstwa wyrosl taki popiser i cwaniaczek. Caly dzien zdominowany byl jednak Ferrari, ktore to Kubus dostal na pierwsze urodzinki. Myslalam, ze mi sie dzieci o nie pozabijaja i po calej imprezie zamiast okruszkow z ciastek i wylanych soczkow, bede musiala scierac krew z podlogi i zbierac klebki powyrywanych wlosow. 

Moje malenstwo po raz pierwszy zasmakowalo rowniez slodkosci. Bo jak to tak solenizantowi torcika nie dac na sprobowanie. A, ze mama nie chciala solenizanta az tak bardzo nim przekarmic, to wyrwal mamie lyzeczke z dloni i sam zaczal palaszowac owy przysmak. Tak jak widac na zdjeciach ponizej, wiecej wyladowalo na stole i podlodze niz w jego buzce, ale licza sie dobre checi.

A teraz zapraszam na fotorelacje :)