Sunday, 28 July 2013






Rozpoczelismy nasza podroz wyjazdem o 7:00 rano i odbiorem tesciow. Przed nami widniala perskektywa dlugiej, dwunasto godzinnej drogi. Wyruszylismy w kierunku portu Holyhead w Walii. Kuba byl tego dnia w swietnym humorze. Praktycznie cala droge wygladal przez okno i bawil sie swoim ukochanym misiem. Przeprawa promem do Dublina byla dla niego ekscytujaca przygoda. Gdy tylko prom ruszyl, Kuba usytuowal sie przy oknie, by obserwowac znikajace za horyzontem miasto i dach latarni morksiej. Latajace wokol promu mewy wzbudzaly tylko jego zachwyt. Stojac przy oknie z radosci az skakal i tupal nozkami. Potem nadszedl czas na obchod promu, czyli lazikowanie od stolika do stolika i usmiechanie sie do siedzacych przy nich ludzi i zaczepianie dzieci, by pobawic sie z nimi w chowanego. Ludzie z szerokimi usmiechami na twarzach obserwowali jego zachowania potracajac od czsu do czasu wspolsiedzacych. Reszta podrozy po dwugodzinnym przejezdzie promem, to zlepek siedzenia w samochodzie i zabawy misiem przerwany jednokrotnie postojem na obiad w restauracji. W domu dziadkow z widokiem na morze bylismy dopiero na godzine 19:00. Mimo tego, ze slonce o tej godzinie nie swiecilo juz tak jasno, z ogrodu widac bylo jasno niebieskie fale rozbijajace sie o zlocisty piasek. Widac bylo kazdy zaryz gory Achill wylaniajacej sie dumnie z morza. Nie bylo juz jednak czasu na wieczorny spacer po plazy. Szybko wnieslismy bagaze, zascielilismy lozka i polozylismy Kubusia spac. Kuba byl jednak tak zachwycony nowym miejscem, ze trudno mu bylo usnac. Rozgladal sie po pokoju i co chwile wstawal by przyjrzec sie wszystkiemu dokladnie i usmiechnac do mamusi. 


       


2 komentarze:

  1. No to świetnie Kuba znosi podróż! :) Moja Hania ostatnio w czasie godzinnej podróży w góry zdążyła dwa razy zwymiotować :(

    ReplyDelete