West Midlands Safari Park

Na sobotę już od kilku dni planowałam wypad na safari. Pogoda miała być piękna, wiec napaliłam się jeszcze bardziej. W piątek okazało się, ze muszę w sobotę przyjść do pracy na godzinę 6:00, co oznacza zwykle pobudkę o 5:00 rano i totalnie zmarnowany dzień. Wczoraj jednak nie dałam za wygrana. Zaraz po przyjściu z pracy nakręciłam chłopców i pojechaliśmy. Jak już wcześniej pisałam, uwielbiam UK za wielorakość atrakcji turystycznych. Jest w czym wybierać, i jeśli mam czytelników zamieszkujących Midlands, to może wpisy z naszych wycieczek komuś się przydadzą. W "West Midlands Safari Park" byłam już po raz drugi, i pewnie nie ostatni. Za pierwszym razem pojechaliśmy kabrioletem i niestety nie wpuścili nas w rejon gdzie ogląda się najbardziej niebezpieczne zwierzęta (lwy, tygrysy, pantery itp.). Trochę się obawiałam, ze JJ będzie się bal zwierząt podchodzących do samochodu i wkładających głowy do okien, ale przeżył to bez płaczu i krzyków, które jednak można było słychać z innych samochodów. Świetne miejsce na zapoznanie go ze zwierzętami i bliski z nimi kontakt. Żyrafy, zebry i jelonki jadły nam z reki. JJ dzielnie wymieniał wszystkie nazwy zwierząt i podśpiewywał piosenki. Na koniec wycieczki odwiedziliśmy pingwinki, krokodyle, węże i wesołe miasteczko. Po takim dniu JJ się tak nakręcił, ze w drodze powrotnej do domu musieliśmy wysłuchiwać JJ'a wyśpiewującego "Nellie the Elephent"

JJ: Koszula - Beverly Hills Polo Club; Jeans - Next; Szelki - Next; Buty - H&M