Sunday, 27 April 2014




Wpadam po JJ'a do przedszkola ze stróżką potu na plecach, bo przecież dopiero co wróciłam z pracy i na szybko zaczęłam gotować obiad. Ziemniaki gotują się na piecu, ryba zapieka się w piekarniku, salatka w lodowce. Mam 20 minut. O kurcze, przecież jeszcze miałam nastawić pranie. Teraz tylko szybki sprint do przedszkola, rozmowa z przedszkolankami na temat dnia jaki miał JJ. No proszę, dzisiaj byli na zakupach. JJ samodzielnie wybral sałatę i ogórek, a potem za to zapłacił.  Jednym uchem słucham, a przy tym gonie go po całym przedszkolu z butami w rekach. "JJ chodź do mamusi ubrać buciki!" Ale jak to, przecież on chce dokończyć układać trzecie puzzle... Uff buty ubrane, teraz tylko pozostało nam ubrać odzienie wierzchnie i zabieramy się do domu zanim obiad spali się na węgiel. Motywacja dla JJ'a musi być. Krzyczę "Może się poscigamy? Kto pierwszy pod domem wygrywa!". JJ już wie mniej wiecej o co chodzi, wiec przyjmuje wyzwanie, ale co to....pierwsza gleba zaliczona. Wstaje, oczepuje się i szuka pocieszenia. Krew nie leci, wiec jest ok, możemy biec dalej. JJ nagle zwalnia "mummy look, spider!". O nie, tego tylko brakowało. Dlaczego ten pająk zawsze musi iść w odwrotnym kierunku? Nagle pająk znika w trawie i możemy kontynuować bieg do domu. Uff zdążyliśmy na minute przed włączeniem się alarmu w piekarniku. Można podawać do stołu. Teraz trzeba tylko podchwytliwie zaciągnąć JJ'a do domu i możemy jeść. W brzuchu już mi gra cala orkiestra dęta, a kiszki graja marsza. 

Tak to u nas zwykle to bywa, ale czasem mam tego dość. Za oknem świeci słońce, a ja podjeżdżając pod dom nie mam ochoty na gotowanie obiadu, a totalny relaks. Zabieram wiec kilka snacków do torebki, a wychodząc z przedszkola kierujemy się w stronę parku. I tam spędzamy cale popołudnie na beztroskiej zabawie, a ja zamawiam tylko obiad z dostawa do domu i po krzyku. Wracamy do domu umorusani jak świnki, po to tylko, by wskoczyć do gorącej kąpieli, a potem okryć się ciepłą kołderką i odlecieć do krainy snu. 

























JJ: Czapka - Peacocks; Kamizelka - Next; Spodnie - Next; Buty - Peacocks

12 komentarze:

  1. Śliczne zdjęcia...ja juz zapasy robie gotowych obiadów właśnie na takie ciepłe, leniuchowe dni, żeby nie tracić ani promyczka słońca. :)

    ReplyDelete
  2. Różowe drzewo, moja córa byłaby zachwycona. Ja też jestem, piękne fotki. Zazdroszczę trochę bo mi się nigdy nie udaje taki powrót do domu.

    ReplyDelete
  3. Replies
    1. Dokladnie. Bez tego pierwszego nie do konca docenialo by sie ten drugi.

      Delete
  4. Cudowne kolorowe, wiosenne zdjęcia ! Zdjęcia z drzewem szalenie mi się podobają.

    ReplyDelete
  5. I o to chodzi. :) Czasem trzeba sobie odpuscic. Ja po powrocie do domu tez najczesciej laduje z dziecmi na przynajmniej godzine w ogrodzie. Dopiero jak juz im porzadnie burczy w brzuszkach i marudza na potege, zarzadzam powrot do domu. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. JJ zwykle tez w ogrodzie gania, ale to nie to samo co park.

      Delete
  6. Piękne zdjęcia! A szczególnie to, gdzie JJ się wspina na drabinkę - z głazami, białym i różowym drzewem w tle! Musicie zrobić sobie w tym miejscu rodzinną sesję póki kwiatki nie opadły! Dajcie aparat dowolnemu przechodniowi, a zrobi Wam lepsze zdjęcie niż nam rok temu wiosenną sesję zrobiła "wielka" agawphotography.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zdjecia z zeszlego roku macie bajeczne. Sama bym takie chciala. Jesli chodzi o nasza sesje wiosenna, to to juz raczej nie mozliwe. Wszystkie kwiaty juz opadly.

      Delete
  7. Tak szarą codzienność (która bądź co bądź z dzieckiem nigdy nie jest taka do końca szara :P ) trzeba sobie raz na jakiś czas ubarwić i od razu chce się żyć :)

    ReplyDelete