Thursday 9 January 2014




W okresie przedświątecznym jak każdy inny człowiek mieszkający na tej planecie wpadłam w szal zakupów. Pieniędzmi szastałam na prawo i lewo. sama nawet nie wiem ile tak naprawdę wydałam i czy było warto. Obdarowywać innych po prostu kocham, a rozpieszczać mojego jedynaka uwielbiam. 
Przeprowadziłam przed Świętami ciekawa konwersacje z koleżanką po fachu, która jest angielką. Z dumą opowiadała o prezentach, które kupiła swojemu rocznemu dziecku, a naliczyła ich PIĘTNAŚCIE. Do tego doszły prezenty od dziadków (w tym flat screen TV do jego pokoju), cioć i reszty rodziny. Kiedy powiedziałam jej, że JJ od nas rodziców dostanie tylko dwa prezenty, to z niedowierzaniem wytrzeszczyła oczy i stwierdziła "You are joking, right?" Oczywiście nie żartowałam. JJ dostał od nas hulajnogę z kaskiem i ciężarówkę w której może przewozić resoraki. Obie zabawki były zakupione rozmyślnie i dopasowane do jego preferencji i gustów. 
Kocham swoje dziecko i dala bym mu gwiazdkę z nieba jeśli była by taka możliwość, ale nie zamierzam kupować zabawek, tylko po to by pochwalić się ilością prezentów pod choinką. Chce by JJ doceniał każdy otrzymany prezent i znal jego wartość. Nie po to daje dziecku prezent, by pochwalić się nim na facebook'u, ale po to by rozwijał jego umiejętności, wyobraźnie, kreatywność, a co najważniejsze był right up his street. Chcę by moje dziecko znało wartość pieniądza i wiedziało, że nic nie spada za darmo z nieba lub nie rośnie na drzewach.
Cena jak dla mnie nie gra roli. Jeśli widzę zabawkę, która spodoba się Kubie to ją kupie, ale zachomikuje gdzieś w domu i prawdopodobnie będzie musiał poczekać na jakąś okazje (typu urodziny, dzień dziecka) by ją dostać. Chyba, że natrafi się okazja tak jak na przykład konik na biegunach zakupiony w sh za jedyne £6 czyli na nasze jakieś 30zl i wiem, że w danej chwili sprawi dziecku wiele przyjemności. Kto jak kto, ale dziecko nie kłamie. Dla niego nie liczy się ile dany prezent kosztował i w jakim sklepie został zakupiony. I mimo tego, że po Świętach po domu pałętało się mnóstwo nowych zabawek, to dzieci o konia bić się uwielbiały. 





JJ: Piżamka - Next; onesie - George
Hania: Tunika - Next; Getry - Tess; Opaska - Tess

22 komentarze:

  1. Opis jest świetny. Zgadzam się z nim jak najbardziej... :) Zdjęcia piękne, uwielbiam taki klimat ! :)
    Pozdrawiam ! :* :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ciesze sie, ze nie tylko ja tak mysle. Pozdrawiam

      Delete
  2. Bardzo zdrowe podejście. Też tak praktykuję ;)
    Trzy dychy za takiego fajnego konia? :D BOMBA!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Prawie za darmo go dawali, wiec jak sie tu nie skusic.

      Delete
  3. Hania uwielbiała zastosowanie tego konika jako pchacza :) Nawet teraz w domu tak ze swoim wózeczkiem nie gania! hehe

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hehe no to go Wam przyslemy jak chcecie, co?

      Delete
  4. Piękne zdjęcia:) a koniki na biegunach są rewelacyjne:)!

    ReplyDelete
  5. :) Koniki na biegunach to klasyka piekna :) U nas narazie Marysia zamiast na koniu "na baranach" tate ujezdza ;)

    ReplyDelete
  6. Moje bawiły się konikiem całe 3 dni ;(
    Nie bardzo rozumiem potrzebę kupowania dzieciom góry prezentów. Czy w ten sposób ktoś chce kupić dziecięcą miłość, czy co? U nas po jednym prezencie.

    ReplyDelete
  7. Genialny konik i jak idealnie pasuje do Synka :) widać ile radości Mu sprawia bujanie się na koniku.
    Piękne zdjęcia.

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    ReplyDelete
  8. świetny ten konik jacie!!!:D i matka masz zdrowe podejście, zupełnie takie jak ja ;))
    pozdrawiamy www.kacikkuby.blogspot.com

    ReplyDelete
  9. Ja do tej pory robiłam Filipowi prezenty bez okazji, ale z czasem trzeba będzie i nad tym zapanować;)
    Boski konik;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Drobnostki kupujemy na codzien. W prezenty nie wliczam ubran, sprzetu do malowania, ksiazeczek itp. zakupywanych od czasu do czasu, ale wieksze i drozsze przedmioty.

      Delete
  10. O, czyli nie jestem taką wyrodną matką, która dziecko swoje obdarowuje droższymi prezentami tylko od okazji. Na drobiazgi pozwalamy sobie częściej i przynajmniej w takim systemie "prezentowania" łatwiej zachować umiejętność uciechy z rzeczy niewielkich.

    ReplyDelete
  11. I ja tak samo robię, przeważnie jak na jakiejś promocji upoluję zabawkę na którą się czaiłam to i tak ona czeka na okazję specjalną ;) Później się te prezenty bardziej docenia jak są dawane z jakichś okazji a nie ot tak na co dzień :) No i kupowania góry prezentów nie rozumiem, choć sama uwielbiam kupować zabawki to się powstrzymuję, od nas na gwiazdkę też były dwa prezenty, jesienią na urodziny zresztą tak samo :)

    ReplyDelete
  12. Konik jest cudowny ! Ja też nie jestem za kupowaniem dzieciakom nieskończonej ilości zabawek pod choinkę ( i nie tylko ). Dziecko nie wie ile coś kosztowało, czy jest markowe czy nie, ale wie czy dana rzecz się mu podoba czy też nie :) Jak moje dzieciaki dostawały kilka prezentów to rozpakowując drugi już zapominały o pierwszym i to było totalnie bez sensu, dlatego zmieniłam politykę. Pozdrawiam, Mama A.

    ReplyDelete
  13. Zgadzam się w zupełności z takim rozsądnym podejściem:) Wiele zabawek rodzice kupują bardziej by zadowolić własne potrzeby posiadania...niż potrzeby zabawy i rozwoju swoich dzieci...A dziecko tymczasem od przesytu rzeczy...jest znudzone, a potem samych rodziców głowa boli jak nadążyć za rosnącymi wciąż potrzebami;) Konik jest świetny - takie okazje należy zawsze wykorzystywać...a radość dzieci - bezcenna! Pozdrawiam gorąco!

    ReplyDelete
  14. Napisałaś bardzo mądrą rzecz i myśle ze powinna być napisana wielkimi literami. Konik jest super, a JJ uroczy :)

    ReplyDelete
  15. Też myślałam o koniku na biegunach, ale u nas każdy wolny m2 na wagę złota. Mamy małe mieszkanie i wiele zabawek musimy sobie odpuścić. Na szczęście u dziadków mamy duże przestrzenie do zabawy ale tam są prawdziwe zwierzęta. Pozdrawiamy http://mroznytrojwymiar.blogspot.com/

    ReplyDelete