Pobudka o 4:00 nad ranem, szybki prysznic, ostatnie pakowanko i wyruszyliśmy w drogę na lotnisko. Pól przytomnemu Kubie oczy otworzyły się dopiero na lotnisku, kiedy to z samochodu wyjęliśmy jego jeżdżącą walizkę klik, klik. Za jednym pociągnięciem czarodziejskiego uchwytu humor zaczął mu dopisywać i zabawie nie było końca. Musiałam go wozić po lotnisku w te i wewte czekając na odprawę. Lot mieliśmy wspaniały i bezstresowy, a o po 10:00 byliśmy już w Lodzi skąd miała odebrać nas cala rodzina, by wspólnie pojechać nad Polskie morze. Kilka przystanków na siusianie, tankowanie, prostowanie nóżek, jedzenie i już o 17:00 byliśmy w Karwii. Zameldowaliśmy się w hotelu i bez namysłu udaliśmy się na plażę. Szaleństwu nie było końca. Kuba zakochał się w Bałtyku od pierwszego wejrzenia i nie chciał z niego wychodzić. Już dawno nie widziałam go tak roześmianego i zafascynowanego nowym miejscem.
Thursday, 6 August 2015
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Tyle radości!! przecudnie! :D
ReplyDeletezdjęcia oddają jej wiele ale wyobrażam sobie ile było w rzeczywistości!
ślicznie wyglądasz :)
pozdrawiam ciepło!
Dziękuję :) Z buzi banan nie schodził :-d
Deletewidać na zdjęciu, że super się bawiliśmy..my niestety nie mieliśmy pogody, ani razu w morzu
ReplyDeleteZ polskim morzem jak na loterii. Nigdy nie wiadomo na jaka pogodę się trafi :-?
DeletePotwierdzam, że było cudownie!!! x-)
ReplyDelete