Dzisiaj Kuba wybrał się z tatą i dziadkiem na swój pierwszy mecz w życiu. My z Gracelyn postanowiłyśmy zostać w domu. Jest to ostatni mecz tego sezonu i nie zależy od niego przyszłość drużyny. Bez względu więc na ostateczny wynik, chłopaki nie powinni być zbyt rozczarowani. Kuba czekał na ten moment już od roku, jednak tatko powtarzał mu jak zdarta płyta, że jeszcze jest za mały na takie wypady i zabierze go na mecz jak tylko skończy cztery lata. Ten właściwy moment nareszcie nastał i szkoda tylko, że pogoda za oknem nie jest dziś zbyt łaskawa, bo leje jak z cebra, a rano nawet zaskoczyło nas krótkie gradobicie. Mam tylko nadzieję, że pogoda nie zniechęci zbytnio mojego małego kibica do kolejnych wypadów z tatą. Jest to przecież wspaniała okazja na pielęgnowanie więzi pomiędzy ojcem i synem.
Saturday 30 April 2016
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
oo jaki szczęśliwy...Denisek ma już za sobą wyjście na mecz..teraz szykują się na kolejny...zawsze jest to duże przeżycie :)
ReplyDeleteOj tak. Bardzo mu się podobało, wiec musimy się przyzwyczaić do kolejnych wspólnych wypadów.
DeleteCo za radooosc😎
ReplyDeleteCzekał na ten moment zbyt długo :)
Deleteojejku jaki super kibic
ReplyDeleteSuper! Prawdziwy z niego kibic :) To bardzo fajnie jak tata i syn mają wspólną pasję. U nas jest to wędkarstwo ;) Pozdrawiam.
ReplyDeletePamietam jak mnie dziadek za mlodu uczyl lowic ryby. Mialam nawet specjalna mala wedke 🎣
DeleteAle fajnie :) Ciekawa jestem, czy mój M. też będzie kiedyś Bąbla na mecze zabierał - bo póki co to nawet sam za nimi nie przepada ;) No zobaczymy, w jakim kierunku pójdą w przyszłości ich wspólne zainteresowania :)
ReplyDeleteKto wie, moze Na wyscigi F1 beda razem jezdzic 🏎
Delete