Trzy miesiące stuknęło jej szybciej niż się spodziewałam. No i tak jak przewidywałam, będzie to krok w dobrym kierunku i nasz czas na lepsze zrozumienie. Powoli nauczyłam się co oznaczają jej poszczególne minki i krzyki. Oczywiście na wszystko nie ma zasady, ale mimo wszystko, rozumiemy się o niebo lepiej. Mała powoli zaczyna ustalać sobie pory snu i karmienia. Nocami zwykle je około północy, a potem około 4:00 nad ranem. Pamiętam, że JJ przesypiał mi już całą noc aż do 6:00 rano, ale przecież każde dziecko jest inne i nie powinno się ich porównywać. 
Zakochana jestem po uszy w jej ślicznym uśmiechu którym obdarowuje wszystkich do okoła. Dzieci mają ten dar, by cieszyć się z wszystkiego i do wszystkich. Nie znają jeszcze okrutności świata i ufają każdemu, kogo spotkają na swej drodze. Kocham to jej ogromne, krystalicznie czyste serduszko i pałające miłością niebieskie oczka. Mogla by ją tulić całymi dniami. 
 Mimo tego, że uwielbiam ją przytulać kiedy śpi mocno we mnie wtulona, ale zdaję sobie z tego sprawę, że nie robię sobie i jej tym żadnej przysługi. Najlepiej dla jej młodego kręgosłupa, by spała na płaskim podłożu, a nie powyginana jak paragraf w moich ramionach. Powoli uczymy się więc zasypiania w łóżeczko lub koszu. 
Gracelyn raczej do gadatliwych nie należy, ale za to jak ma odpowiedni humor to potrafi tak "guuu, guuugac" i piszczeć ze szczęścia jak najęta. Zaczęła się tez ostatnio śmiać na głos, co kochamy najbardziej.