Monday, 23 February 2015

Tablica kredowa DIY


Ostatnimi czasy bardzo modne są tablice kredowe, które zdobią nie tylko dziecięce wnętrza, ale również salony. W kuchni służą do zapisywania przepisów, w pokoju dziecięcym do nauki pisania i zabawy, w salonie jako ozdoba. Niektóre z nich używane są tez jako tygodniowe kalendarze/notatniki. Przed wejściem do sklepu lub restauracji można się spotkać z tablicami na których znajdują się najnowsze oferty. 

W jaki sposób wiec nie wydając dużej ilości pieniędzy stworzyć własną tablice?
Wystarczy posiadać w domu stara ramkę na zdjęcie, której już nie używamy. Jeśli ramka jest dość ładna, to mamy problem z głowy, ale jeśli jest tak paskudna jak moja, to najlepiej ja pomalować. Ja użyłam białej farby w sprayu. Jedyne co musimy zakupić, to arkusz papieru tablicowego, który kosztuje dosłownie kilka zloty. 


Jeśli ramka jest podrapana lub nam się nie podoba, to malujemy ja na dowolny kolor


Odmierzamy i wycinamy odpowiedni rozmiar jaki należy wyciąć z arkusza tablicowego.


Przyklejamy na szybkę którą wyciągamy z ramki, po czym całość ponownie składamy.


Ramkę można jeszcze ozdobić według własnego uznania. Ja stawiam jednak na klasykę i prostotę. Moja tablica wpasowała się świetnie wraz z innymi bibelotami i świecami na kominku. Pewnie co jakiś czas zależnie od mojego humoru, lub pory roku będą pojawiać się na niej nowe cytaty, obrazki, lub wiadomości. 


Wednesday, 18 February 2015

Fajitas - przepis na meksykańską ucztę



Fajitas jest jednym z naszych ulubionych dan, które przygotowuje przynajmniej raz na dwa tygodnie i całość opanowałam do perfekcji. Efekt końcowy jest powalający w smaku, a przygotowanie nie zajmuje mi więcej niż 45 minut. Jest to pomysł na przemycenie dużej ilości warzyw grymaszącym niejadkom. Jeśli ktoś ma ochotę spróbować tego prostego w przygotowaniu smakołyku to zapraszam.

SKŁADNIKI
- 6 papryk w rożnych kolorach
- 3 piersi z kurczaka
- 2 duże cebule
- salsa
- tortille 
- kwaśna śmietana
- przyprawa do Fajitas
- olej

SPOSÓB PRZYGOTOWANIA

Pokrojoną w dużą kostkę cebulkę podsmażyć na rozgrzanym oleju. Do cebulki wrzucamy pokrojone w kostkę piersi z kurczaka i obsypujemy hojną ilością przyprawy do Fajitas. Do woka z kurczakiem i cebulką dorzucamy pokrojoną w kostkę paprykę i całość jeszcze raz obsypujemy przyprawa do Fajitas. Całość smażymy do momentu w którym papryka zaczyna się lekko karmelizować.




Do osobnych miseczek nakładamy kwaśne mleko i salsę. W naszym przypadku tortille podgrzewamy w mikrofalówce przez 30 sekund. W waszym, tak jak mówi instrukcja na opakowaniu



Na tortille nakładamy kwaśną śmietanę i równomiernie rozsmarowujemy na całej powierzchni. Na to nakładamy przygotowane przez nas papryczki z kurczakiem i polewamy salsą. Całość zwijamy w rulon lub kieszeń. Dla tych totalnie nie wtajemniczonych dodaje obrazek z instrukcjami.







Tuesday, 17 February 2015

Walentynki 2015



Już nie pamiętam Walentynek z przed czasów porodu. Co roku przybierają one jednak coraz to różniejszą formę. Z romantycznego święta które przeznaczone jest ku celebrowaniu i pielęgnowaniu miłości w tym roku wyszła maskarada, mimo że wszystko z listy zostało odtikowane: obiad w restauracji, prezenty, walentynkowe kartki, szampan, wieczór we dwoje i kino. 

Zacznijmy od tego, że JJ w przedszkolu miał bal maskowy, a że ma bzika na punkcie Spidermena, to choć na jeden dzień został superbohaterem. Szkoda tylko, ze teraz ten kostium chce ubierać codziennie. 

Kino też było, tylko że zamiast z ukochanym, wybrałam się z koleżankami na wyczekiwane przez wszystkich "Fifty shades of Grey". 

Obiad w restauracji ze skaczącym po plecach dzieckiem, które co pięć minut musi biegać do ubikacji, to też raczej nie szczyt naszych marzeń. Czekając na obiad zamiast rozmów kolorujemy książeczki, rysujemy, śpiewamy, gramy w łapki i odpowiadamy na tysiąc pytań z serii "dlaczego...?". 

Oprócz standardowego prezentu postanowiliśmy zrobić z Kubą kubki dla tatusia. Kupiliśmy czyste kubki, trwałe markery i wzięliśmy się do pracy. Wyszły nam całkiem przyzwoicie, więc schowałam je w szafie i zabroniłam Kubie wspominania o nich tatusiowi. Jeden dzień przed Walentynkami, kiedy JJ wparował do nas do pokoju i oznajmił tacie "Nie możesz widzieć kubków, które wczoraj dla Ciebie zrobiliśmy i mama ukryła je o tam --->" nie było większego sensu by je dłużej ukrywać. Tatuś dostał więc niespodziewany przed walentynkowy prezent. 
Jaki z tego morał? Najlepiej takie prezenty przygotowywać jeden dzień przed uroczystością, lub w dzień uroczystości. W żadnym wypadku nie mów dziecku, że to niespodzianka lub sekret. 










Thursday, 12 February 2015

She is gone

You can shed tears that she is gone
or you can smile because she has lived.

You can close your eyes and pray that she'll come back
or you can open your eyes and see all she's left.

Your heart can be empty because you can't see her
or you can be full of the love you shared.

You can turn your back on tomorrow and live yesterday
or you can be happy for tomorrow because of yesterday.

You can remember her and only that she's gone
or you can cherish her memory and let it live on.

You can cry and close your mind,
be empty and turn your back
or you can do what she'd want:
smile, open your eyes, love and go on.


Wednesday, 11 February 2015

Stosowny ubiór zimą według Brytyjczyków


Polskie trendy w ubiorze zimowym, czy tez letnim różnią się od tych w Wielkiej Brytanii diametralnie. Kiedy to w Polsce zimą chodzi się w ciepłych rajstopach zakładanych pod spodnie, grubych kurtkach, szalikach, czapkach i rękawiczkach, to w UK chodzi się w skórzanych kurtkach, krótkich rękawkach, balerinkach, sandałach, a dzieci jeżdżą w wózkach z gołymi stopami!

Wstaje o szóstej rano i zwykle po drodze pod prysznic wyglądam przez okno. Znowu w nocy był mróz i zaczął padać śnieg. Pewnie w pracy będą pustki, bo nikomu nie będzie się chciało przemierzać drogi do pracy z prędkością 10 mil na godzinę i to na letnich oponach. 
- Shit- myślę sobie. Jakoś muszę dojechać do pracy, choćby tylko po to, by udowodnić szefowi, że bez problemu daję sobie radę z jazdą w ciężkich warunkach pogodowych z tylnym napędem na koła. Chyba źle mi wróży, bo cały czas powtarza, że mój typ samochodu zwykle widzi w zaspach śnieżnych na poboczu, bo zupełnie nie są przystosowane do zimowych warunków. 
- Niech się wypałuje. Nie dam mu tej satysfakcji. Choćbym miała to auto dopchać do pracy, to dojadę -myślę sobie. 
Ubieram się jak Eskimos i idę skrobać te moje zamarznięte na kostkę lodu szyby i rozgrzewać samochód. Ukradkiem spoglądam na naszą ulicę pokrytą z góry na dól białym puchem. Szybki telefon do męża, który jest już w drodze do pracy aby dowiedzieć się o główne drogi i ruszamy.

Wszyscy jadą żółwim tempem, a na światłach pod stromą górkę przejeżdżają góra dwa samochody zanim światła z powrotem zmienią swój kolor na czerwony. 
Po drodze mijam chłopca w cienkim podkoszulku z pieskiem na spacerze. Oczywiście nikogo tu nie dziwi taki ubiór. Dojeżdżam do ronda, a tam samochód stanął sobie w poprzek i nikogo za żadne skarby nie chce przepuścić. Ekipa ratunkowa z udziałem zdesperowanych i rozdrażnionych kierowców ruszyła więc z pomocą, by odblokować rondo.


Do pracy przyjeżdżam nabuzowana, ale też dumna jak paw. Przed drzwiami wejściowymi do biura spotykam kolegę, który zamiast przyjechać motorem, zdecydował się do pracy przyjść na nogach. Sama droga zajęła mu zaledwie 45 minut, a to wszystko w podkoszulku. Podobno w bluzie spocił się jak Reks, więc ją ściągnął. W biurze siedzi już kilka koleżanek w spódniczkach i szmacianych balerinkach. I tak sama się zastanawiam, czy to ja mam coś z głową czy oni?

Śnieg nie utrzymuje się zbyt długo i zaczyna topnieć. Kiedy nastaje pora by wracać do domu, są go już tylko śladowe ilości pod płotami i w innych mniej oświetlonych miejscach. Zachodzę do przedszkola, a tam wszystkie dzieci bawią się na dworze. Ziemia rozmoknięta od śniegu, a JJ z kolanami brązowymi i mokrymi od błota, biega jak szalony bez czapki i szalika. Kto mnie zna ten wie, że ciśnienie podskakuje mi bardzo szybko, ale aby zachować pozory angielskiej kulturalności wolę nie kłócić się na ten temat i niczego nie mówić wprost. Wołam więc, tak żeby wszyscy wyraźnie usłyszeli.
-Jacob where is you hat and scarf. You know you have to wear it - na co pani przedszkolanka zareagowała w sekundzie tłumacząc, że chyba JJ nie przyszedł dziś do przedszkola w czapce i szaliku, bo nigdzie nie mogła go znaleźć. Następnego dnia po przemyśleniu całej sytuacji zamieniłam kilka słów z panią przedszkolanką i poprosiłam by dopilnowała aby JJ czapkę i szalik na dwór zakładał, jeśli ja w takowej go do przedszkola posyłam. 
Bo kto im daje prawo na decydowanie, czy moje dziecko tą czapkę ma mieć ubraną, czy nie. Ja się dwoje i troje by moje dziecko codziennie miało 3 pary czystych i wyprasowanych spodni na zmianę do przedszkola, pakuje rajstopki, majteczki, rękawiczki, bluzy, szaliki i czapki nie po to, żeby to wszystko przeszło się na wycieczkę do przedszkola, a po to, żeby z wszystkiego korzystać. 

Muszę przyznać, ze dzieci na wyspach są albo bardzo odporne na wirusy, albo panuje tu tak zwana znieczulica na choroby. Nikogo nie dziwi tu widok dziecka z gilami po kolana i ciągłym kaszlem. Nie ma nawet sensu chodzić do lekarza, bo za każdym razem diagnoza test jednakowa - wirus i proszę podawać Calpol. Antybiotyki nie są przepisywane chorym dzieciom, chyba że dziecko ciężko choruje ponad tydzień. Wtedy jest szansa na uzyskanie antybiotyku. Nikogo nie zdziwi też zjawisko chorych dzieci w przedszkolu. Posyła się je najzwyczajniej w świecie z lekiem i wskazaniami od lekarza. A co ze zdrowymi dziećmi chodzącymi w tym czasie do przedszkola? Po prostu się uodparniają. 





Sunday, 1 February 2015

Łapacz snów


Jakiś czas temu dostałam od babci wydzierganą przez nią piękną serwetkę. Przyleciała do mnie w podarunku prosto z Polski. Otwierając paczkę od razu wiedziałam jakie będzie jej przeznaczenie i dalszy los. Przeszłam się więc do pasmanterii by kupić kilka wstążek, odpowiedniej wielkości tamborek (czyli to kolo do wyszywania), wygrzebałam włóczkę w pięknym odcieniu niebieskiego i pewnego zimowego wieczoru zabrałam się do roboty. Łapacz snów zawisł w pokoju JJ'a. Pewnie nie będzie działał jako amulet, ale za to wspaniale wkomponował się w wystrój pokoju, a serwetka zostanie już z nami na zawsze.