Kochani tak ostatnio wygląda nasze odchudzanie przed wakacjami. Poziom motywacji jest, ale jakoś czasu i silnej woli brak. Tak więc wygląda nasza dieta.
Jogurt dobrze schłodzić przed przygotowaniem napoju. Truskawki umyć, osuszyć i usunąć szypułki. Dodać zimny jogurt i zmiksować na jednolita masę. Dodać lody i wszystko razem zmiksować do momentu uzyskania gładkiego, gęstego shake'a.
KOKTAJL TRUSKAWKOWY
- truskawki
- 0,5l jogurtu naturalny
- cukier
Najpierw miksujemy truskawki, dodajemy do nich 5 łyżek cukru i miksujemy ponownie. Na koniec dodajemy jogurt naturalny i miksujemy po raz kolejny. Jeśli ktoś lubi słodsze koktajle, to doprawiamy całość cukrem i jeszcze raz miksujemy.
Trochę za wcześnie zaczęłam się chwalić tą tropikalną pogodą. Wczoraj pogodę mieliśmy iście przygnębiającą i ponurą. Lało już od samego rana i nie chciało przestać. Siedzimy wiec w ten weekend w domu i wymyślamy ciekawe zabawy. Ulepiliśmy już prawie wszystko z super mięciutkiej plasteliny, i pól domu zostało nią pokryte. Żeby ujarzmić rozbrykanego JJ'a wieczorem obejrzeliśmy Frozen. Pogodo, wracaj do nas!
W weekend mieliśmy pogodę iście tropikalną, a że tata chory leżał w łóżku, to nie mogliśmy się wybierać na żadne dłuższe eskapady. Urządziliśmy sobie za to fantastyczne zabawy w ogrodzie. Basen, piasek, lody i klamerki które JJ nazywa crayons - to jest to! Mniejsza o to że cale pranie ląduje na ziemi...
JJ czesze tacie włosy. Nagle przerywa, patrzy spot byka i mówi "daddy say thank you". Tata posłusznie dziękuje za piękną fryzurę, na co JJ "You are welcome".
Przez ostatnie dwa dni nie mogę spać po nocach, a z głowy nie chcą zniknąć sceny opowiedziane przez koleżanki z pracy. Polecały mi książki które warto przeczytać. Są to prawdziwe historie dwóch chłopców, którzy w życiu nie mieli łatwo.
Pierwsza z nich to My James napisana przez jego tatę Ralph Bulger. Jest to jeden dzień z życia chłopca w wieku dwóch lat, który odszedł od mamy w centrum handlowym i został z niego wyprowadzony przez dziesięciolatka. Mały James ufnie podał mu rękę i nie jeszcze wtedy nie wiedział, ze będzie torturowany, ukamienowany i brutalnie zamordowany pod kołami rozpędzonego pociągu, przez dwóch chłopców niewiele starszych od niego. W książce tata James'a opisuje wszystkie swoje emocje i jak po jego śmierci ich cały świat zapadł się pod ziemię.
Druga książka to A Child Called It napisana przez Dave Pelzer, i opowiada o życiu chłopca, który przez najmłodsze lata swojego życia maltretowany był przez własną, niezrównoważoną psychicznie matkę. Dla niego nie było obiadu na stole, a odpadki wyjadane ze śmietnika, które musiał zwymiotować gdy matka dowiedziała się o tym, że coś zjadł. Potem kazała mu jeść własne wymiociny. To prawdziwa historia o chłopcu który ugodzony nożem przez własną matkę w wieku czterech lat, sam musiał poradzić sobie z bólem. Dzielnie znosił tortury podczas siedzenia na rozgrzanej kuchence. To on sam kryl poczynania swojej matki, ze strachu przed konsekwencjami.
Dwie historie które poruszyły moje serce i zawładnęły umysł. To ja opiekuję się swoim dzieckiem jak tylko mogę najlepiej. Wyrzuty sumienia mam jak w upalną noc ubiorę mu ciepłą piżamkę. I myślę wtedy, żeby może pójść do pokoju i okno uchylić, żeby się biedactwo nie przegrzewało. Codziennie inne deserki przygotowuję. Owocami i warzywami karmię by zdrowe było. Kolanka całuję żeby mniej bolały po upadku. Chucham i dmucham, a tu takie historie słyszę. Jeden moment zagapienia i ktoś to nasze małe szczęście i oczko w głowie w brutalny sposób potraktuje. Serce mi płacze na samą myśl.
Ktoś może czytał te książki, lub słyszał o tych historiach?
Przedszkole do którego chodzi JJ zorganizowało charytatywny festyn. Kuba już wyglądając rano z okna zauważył wielki dmuchany zamek na terenie przedszkola.
Tatko nam zachorował, wiec nafaszerowałam go czym się tylko da i jak najprędzej uciekliśmy z domu, żeby nie nałykać się bakterii. Pogoda nam dopisała. Były lody, bouncy castle, banki mydlane, tombola na której JJ wygrał sprężynę, cupcakes i tradycyjny flapjack.
Do pobliskiego miasteczka na kilka dni zajechał cyrk. Tatko mimo tego, że nigdy w życiu w cyrku nie był, to jakoś do całego wyjścia przekonać nie chciał się dać. Zwlekał jak się tylko dało, by tylko na przedstawienie nie zdążyć. W drodze marudził, że pewnie JJ spać będzie chciał, zamiast przedstawienie oglądać. Na ostatnią chwilę zajechaliśmy na miejsce i stwierdził, że teraz to już nie ma sensu, bo do przedstawienia zostały tylko dwie minuty, a my nawet biletów nie mamy. Kto mnie zna, ten wie. Nie należne do tych co łatwo dają za wygrana. Jak się już uprę, to dopnę swego. Stwierdziłam, że idziemy na zwiady. Podeszłam pod okienko biletowe które jeszcze było otwarte i pytam, czy jeszcze jakimś cudem bilety można kupić. Ucieszona wyciągam kartę, bo pani w okienku wyraziła zezwolenie, a tu zonk. Kartą nie można płacić, a ja pieniędzy nie wzięłam. Patrzę błagalnymi oczkami na pana tatę, ale on też mówi, że nie ani jednego funta. Grzebie więc po tym moim portfelu, aż jakimś dziwnym trafem £5 wygrzebałam, a pan tata jakimś cudem £10 w kieszeni znalazł. Pani przy kasie pewnie już nas miała dość więc stwierdziła, że jak jeszcze znajdziemy £1, to nas wszystkich wpuści. Koniec końców zamiast płacić £29, zapłaciliśmy £16. Obciach na maxa, ale na szczęście nikt nas nie widział, bo wszyscy czekali już w namiocie.
Jako bonus pan tata stwierdził, że całe przedstawienie całkiem pozytywnie go zaskoczyło i mimo tego, że głownie skierowane było pod tą młodszą publiczność, to było lepiej niż sobie wyobrażał.
Na dole zamieściłam filmik z chłopczykiem z Pinders Circus, który próbował swych sił w "Britain's got Talent". Moim zdaniem szkoda, że akurat wybrał trik z nożami, bo miał w rękawie inne, które wykonuje bez zmrużenia oka. Podczas przedstawienia rzucał nożami, żaglował oraz pokazywał triki z użyciem lassa, które opanowane miał do perfekcji.
Czas odebrać Kubę z przedszkola. W pospiechu zamykam za sobą drzwi, zeskakuje po dwa schody i lekkim truchtem podążam w stronę przedszkola. Nie lubię kiedy JJ jest ostatnim dzieckiem i w osamotnieniu bawi się z paniami przedszkolankami.
Naciskam dzwonek i rozbrzmiewa jedna z radosnych melodyjek. Wszystkie małe buźki odwracają się w kierunku szklanych drzwi. Słyszę głośne "It's my mummy" i widzę roześmianą buźkę biegnącą w moja stronę, by otworzyć mi drzwi. Przykucam by lepiej go widzieć, a on przykleja swój zadarty nosek do szyby i cmokamy się po długiej rozłące. Podchodzi pani przedszkolanka, by otworzyć drzwi, i wtedy JJ wdzięcznie rzuca mi się na szyję krzycząc "Amilia, Jack look. It's my mummy!". Jestem taka dumna! Duma rozpiera również mojego małego przedszkolaka.
"I need a wee, wee", krzyczy po chwili i kieruje się w stronę łazienki. Idę za nim, aby przygotować nocniczek. Za nami biegnie mała Madison, a zza progu wygląda nieśmiele Amilia. "It's my mummy Mad. Look! It's my muumy" wykrzykuje JJ i paluszkiem wskazuje w moim kierunku. Podekscytowanie w jego głosie osiąga zenitu, a mnie łzy wzruszenia cisną się do oczu. Megan przekornie drażni się z Kuba i mówi "It's my mummy", na co JJ jeszcze głośniej woła "No! It's my mummy" i rzuca mi się na szyję.