Jednym z notorycznie zadawanych mi pytań jest: "Czy Twoje dziecko mówi w dwóch językach?" Staram się więc wytłumaczyć na tyle ile mogę, i sama podchodzić do tego z lekkim dystansem. Otóż JJ urodził się w UK i jego tatuś jest Anglikiem, a mamusia Polką. Z dziadkami i rodziną z Polski widuje się góra 5 razy w roku, ale oprócz tego utrzymujemy częsty kontakt i staramy się jak najczęściej widywać na Skype. JJ już od pierwszego roku życia chodzi do żłobka, choć ja nazywam go przedszkolem (jakoś tak lepiej brzmi), bo ja musiałam wrócić do pracy. Ze względu na to, że nie mamy tu zbyt wielkiej rodziny, tak naprawdę nie miał się nim kto zająć pod nieobecność mamusi, więc nie ma innej opcji jak JJ spędzający po około 10h dziennie w anglojęzycznym przedszkolu. Prawda jest więc taka, że z JJ'em spędzam około 2,5h dziennie i tyle, bo on już o godzinie 19:00 jest tak zmęczony, że nie ma innej opcji jak kłaść go spać. Wtedy wypełniamy czas rozmową o byle czym, pieszczotami i szaleństwami. Kiedy tatuś wraca z pracy musimy znowu przestawić się na język angielski, bo głowa rodziny ani mee, ani bee po polsku nie potrafi powiedzieć. Koniec końców mamy całe 2h dziennie na szlifowanie polszczyzny... W weekendy sytuacja jest podobna. Rozmawiamy głównie po angielsku, chyba że rozmawiamy z Kubą między sobą i tata nie musi wiedzieć o czym.
Macie już jako taki obraz tego jak to u nas wygląda. JJ nie ma jeszcze nawet 2 latek, więc jego mowa nie jest jeszcze na zaawansowanym poziomie. Składa już zdania, ale przyznam się bez bicia, ze woli je składać po angielsku. Po polsku też się stara ale mniej, bo bardziej porozumiewa się pojedynczymi słówkami. Muszę go często zachęcać mówiąc do niego po polsku. Po angielsku potrafi zaśpiewać już kilka piosenek: "Five little monkeys", "Wheels on the bus", "Twinkle Twinkle Little Star", "Baa, baa black sheep", "Ring A Ring o'Roses", "Happy Birthday", "Walking Through Tha Jungle" i pewnie jeszcze jakieś o których w tym momencie zapomniałam. Po polsku śpiewa "Sto lat" i "Kolo młyńskie", ale strasznie kaleczy. Nie przejmuje się tym jednak, bo znam dzieci które są starsze od JJ'a i nie potrafią tak dobrze mówić jak on. Mam pewne obawy co do tego jak dobrze JJ będzie potrafił mówić po polsku i czy będzie go wybierał w konwersacjach ze mną, czy też może wygodniej będzie mu mówić po angielsku. Planuję już sobie powoli, że kiedy JJ troszkę podrośnie, to poślemy go do weekendowej polskiej szkoły, gdzie będzie się uczył pisać, czytać, historii, religii i polskiej literatury. Jeszcze nie wiem dokładnie kiedy to nastąpi i czy poślemy go do obu szkół w tym samym czasie, czy może odczekamy chwilkę, bo dla takiego małego dziecka pójście do jednej szkoły jest wystarczająco wielkim przeżyciem. Dodam tylko, że dzieci w UK zaczynają szkołę pomiędzy 4-5 rokiem życia w zależności od tego kiedy się urodziły. Z moich wyliczeń wynika, ze JJ będzie miał dokładnie 4,5 wiec ten dzień nadchodzi do nas wielkimi krokami.
Podsumowując, to jeśli chodzi o mowę Kuby, to pewnie jak jeszcze troszkę podrośnie, to zacznie mówić piękną polszczyzna. Narazie cieszymy się jednak z dużego repertuaru słówek i poprawnego składania zdań w języku angielskim. A tymczasem czytam mu wieczorami dużo książeczek i cierpliwie czekam na efekty.
JJ: Kurtka - Peacocks; Czapka - Peacocks; Spodnie -
Ojtyty; Buty - Next