Kuba ostatnio przeszedl sam siebie. Kto by mi uwierzyl, gdybym powiedziala, ze moj 1,5 roczny syn w zeszly weekend:
- wymopowal podlogi w salonie,
- wypolerowal stolik,
- umyl z tatusiem dwa samochody,
- nastawil pranie,
- podlogi w lazience na kolanach myl,
- pozamiatal patio.
Samej mi oczy wychodza jak sobie pomysle jaki z niego pracus. Ewidentnie nasladuje wszystko co robimy i do roboty sie rwie (czyt. wyrywa nam z rak, zeby sam zrobic). Moj kochany robaczek z mnostwem energii i dobrych checi.
I to nic, ze po wypolerowaniu stolika papierowy reczniczek zostaje podarty na tysiac kawalkow i laduje na podlodze jak platki sniegu.
To nic, ze kupka ze smieciami ktora pozamiatala mama zostaje rozmieciona na cztery strony swiata.
To nic, ze podlogi sa tak mokre, ze mozna sie na nich poslizgnac i zeby wybic.
Zupelnie nam nie przeszkadza, ze samochod myje szorstka strona gabeczki, a potem jest tak mokry i brudny, ze sam musi sie dokladnie umyc i przebrac.
To nic, ze pranie wlacza i wylacza co kilka minut, a potem chce pralke otwierac zeby wode z niej wylac i mokre pranie wyciagac.
Niech sie uczy i eksperymentuje, bo zycie to cudowna szkola, do ktorej niektorzy uczeszczaja i wchlaniaja je jak gabka, a niektorzy biernie wola spedzac przed ekranem telewizora.